sobota, 30 maja 2009

Actual Play: Conan d20 - Trial of Blood #7

Bohaterowie Graczy:

Bogdan Szybkoręki - Krakonman - złodziej z Zamory
Gedu - Em - Butu - Raven - ghanatański nomada
Nestor - z powodu nieobecności Tomka zeNPeCowany - żołnierz z Gunderlandu
Ptah Natoth - Funio - uczony Stygijczyk
Rohtar - Ryhu - cymmeryjski barbarzyńca

BG zostają wypchnięci przez tłum, przeganiany przez najemników Ivannora, na plac przed amfiteatrem. Tam próbują znaleźć jakieś ślady, bądź świadków, którzy mogliby widzieć porywacza i jego ofiarę. Ptah wspina się nawet na dach jednego z pobliskich budynków, by rozglądnąć się po okolicy, jednak wszelkie działania jego i jego towarzyszy nie przynoszą rezultatów. Wobec takiego obrotu sprawy oraz niezbyt dobrego stanu zdrowia Bogdana, bohaterowie postanawiają wrócić do gospody, a poszukiwania dziewczyny przekładają na dzień jutrzejszy.

Następnego ranka odbywa się dyskusja na temat sposobu dalszego działania. Przeważają opinie, iż należy sprzymierzyć się z którymś z Lordów Baronów. Po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" BG dochodzą, że najlepszym wyjściem będzie ponowna wyprawa do koloseum i próba uzyskania audiencji u Ivannora Północnego Wiatra, z nadzieją, że wydarzenia dnia poprzedniego nie nastawiły Vanira wrogo w stosunku do bohaterów, a przynajmniej nie na tyle, żeby doszło do rękoczynów. Jednakże po drodze, BG zostają zaczepieni przez jakiegoś fircyka na koniu, który w imieniu osoby w lektyce niesionej przez 8 najemników w pelerynach koloru kości słoniowej, prosi o chwilę ich czasu. Kiedy zasłony pojazdu rozchylają się, oczom BG ukazuje się atletycznie zbudowana ogorzała kobieta, która przedstawia się jako Amalia, córka Amalrica, prawdziwa dziedziczka Tor. Baronessa w przydługawym monologu wyjaśnia bohaterom kim są i co robią w mieście - otóż są najemnikami, których sprowadził Ivannor, przed ofensywą wymierzoną w nią, którą Vanir rzekomo planuje. Proponuje BG umowę - 5000 srebrników za opuszczenie miasta lub 10000 w zamian za zdradzenie Ivannora i przejście na jej stronę. Ptah próbuje przekonać kobietę, że jest w błędzie, jednak opowieści o naznaczonych dziewczynach, stygijskich jeźdźcach i starożytnych przepowiedniach brzmią trochę niewiarygodnie. Gdzieś po drodze uczony wspomina, że on i jego towarzysze są na usługach Aquilonii, a to już zbyt wiele dla Amalii (w końcu Conan Uzurpator, jak go nazywają w Nemedii, zabił jej ojca i pogrążył baronię w chaosie). Czterech najemników, spośród niosących lektykę, na rozkaz kobiety wyciąga broń i rusza w kierunku BG. Pozostali zaś, starają się przenieść pojazd w bezpieczniejszą okolicę. Walka z wyposażonymi w tarcze żołnierzami nie jest łatwa i poobijani bohaterowie dość szybko zostają zmuszeni do ucieczki. Uznają, że wystarczy kłopotów jak na jeden dzień i postanawiają zaszyć się w jakiejś karczmie.

Szóstego dnia pobytu BG w mieście, zostają oni zaczepieni na ulicy przez młodego chłopaka, który jak się okazuje, jest posłańcem od Ivannora. Młodzieniec prowadzi bohaterów opuszczonego magazynu, w którym w towarzystwie tuzina gladiatorów oczekuje ich kopcący fajkę rudowłosy Lord Baron. Ivannor najpierw pragnie się upewnić, że BG nie mieli nic wspólnego z porwaniem córki jego chirurga dwa dni wcześniej. Bohaterowie oczywiście zaprzeczają i opowiadają swoją wersję historii - czarni jeźdźcy, proroctwa, koniec świata itp. Nordheimer zdaje się nie dawać wiary tym rewelacjom, ale i tak proponuje im 1000 sztuk srebra jeśli przyprowadzą dziewczynę całą i zdrową. Dzieli się z nimi także informacjami, które zdążył dotąd zebrać. Nie ma tego co prawda wiele, ale jego źródła wskazują na to, że czarny jeździec po drace w koloseum skrył się gdzieś w południowej części miasta, będącej terenem Herodiego Pagniusa. Na koniec ostrzega ich przed pozostałymi Lordami Baronami, gdyż po wydarzeniach z kilku ostatnich dni, BG są postrzegani w mieście jako ludzie Ivannora.

Całe popołudnie bohaterowie spędzają na poszukiwaniu informacji dotyczących możliwego miejsca pobytu stygijskiego jeźdźca. Podejrzanym miejscem wydaje się być cmentarz znajdujący się tuż przy południowym murze miasta. Ludzie mówią coś o duchach, które jakoby zaczęły ukazywać się przechodniom w pobliżu tego miejsca i o łowcy demonów, który na czarnym niczym smoła rumaku wjechał do nekropolii kilka dni wcześniej i prawdopodobnie spotkała go tam śmierć. Bohaterowie oczywiście postanawiają zbadać sprawę, jednak dopiero następnego poranka, gdyż perspektywa udania się w nocy na nawiedzony cmentarz nie należy do zachęcających.

Skoro świt, BG udają się w okolice nekropolii. Kiedy zbliżają się już do muru cmentarnego nagle znikąd pojawiają się wokół nich przeraźliwie blade istoty odziane w szaty pogrzebowe i mówiące o cierpieniach i bólu, jaki spotka tych, którzy zakłócają spokój zmarłych Tor. Bohaterowie zamiast rzucić się do ucieczki, jakby to uczynił chyba każdy normalny człowiek, postanawiają przyjrzeć im się bliżej. Okazuje się, iż są to zwykli ludzie ucharakteryzowani w taki sposób, by wyglądać na umarłych powstałych z grobów. Na dodatek dzierżący w rękach miecze, a pod szatami skrywający pancerze. BG mieszaniną gróźb i dyplomacji przekonują przebierańców, by przepuścili ich dalej i tym razem obywa się bez walki.

Kiedy docierają pod sam mur cmentarza do ich uszu dociera fragment konwersacji pomiędzy kilkoma mężczyznami, przerywany krzykami i groźbami kobiety. BG podkradają się pomiędzy nagrobkami by ujrzeć porwaną Lori Oliver, przytrzymywaną na płycie nagrobnej za nadgarstki i kostki przez czterech przebranych za duchy najemników. Obok dwóch ludzi - mikrej postury Stygijczyk i bogato ubrany Bossończyk - omawiają kwestie zapłaty za pomoc w porwaniu dziewczyny. Jak się okazuje z przebiegu konwersacji są nimi czarny jeździec - Nisunh oraz Lord Baron Herodi Pagnius. Niestety bohaterowie zostają usłyszani i Herodi nakazuje swoim najemnikom zabić intruzów.

Tym razem BG, pomni swoich dotychczasowych "osiągnięć" przeciwko ciężko uzbrojonym najemnikom, zachowują się rozważnie. Gedu i Rohtar zajmują dobrą strategicznie pozycję pomiędzy dwoma dużymi grobowcami i przyjmują na siebie uderzenie zbrojnych. Tymczasem Bogdan i Ptah próbują przeszkodzić czarnemu jeźdźcowi, który usypia dziewczynę za pomocą nektaru z żółtego lotosu i przywołuje swojego demonicznego wierzchowca, z zamiarem ulotnienia się wraz z Lori z niebezpiecznej sytuacji.
Gedu i Rohtar znajdują się w ciężkiej sytuacji, walcząc z pięcioma przeciwnikami, jednak dzięki przytomnemu zachowaniu, wykorzystaniu terenu oraz potężny ciosom berdysza Cymmeryjczyka, wychodzą ze starcia jako zwycięzcy - dwóch z najemników oraz Herodi padają martwi na ziemię, a pozostała dwójka ucieka w popłochu.
W tym samym czasie Bogdanowi z trudem udaje się rozprawić z Nisunhem, natomiast Ptah, za pomocą magii unieruchamia czarnego rumaka, który zostaje niedługo potem zabity i rozwiewa się w chmurze dymu i popiołu.

Po ograbieniu trupów z wszystkiego co wartościowe, BG zabierają dziewczynę do Ivannora, który wypłaca im przyrzeczoną nagrodę. Kiedy Rohtar rzuca mu pod nogi odciętą głowę Herodiego, uszczęśliwiony Vanir podwaja zapłatę i deklaruje, że bohaterowie zawsze będą u niego mile widzianymi gośćmi.

Na tym zakończyliśmy sesję.

5 komentarzy:

smartfox pisze...

eeeee no to fachowo im poszło.

W scence z pseudoożywieńcami BG od razu zaczęli podejrzewać przebierańców, czy na początku uwierzyli w ich grobowe pochodzenie? Czy takie,w sumie, złamanie konwencji heroic (zombie to zombie w heroic, przynajmniej stereotypowo, a nie oszuści) zaskoczyło ich?

Robert pisze...

Odniosłem wrażenie że, idąc na cmentarz spodziewali się nieumarłych. Z góry założyli, że stygijski jeździec jest czarnoksiężnikiem i zmarli powstający z grobów to jego sprawka. Jeśli się mylę, to niech mnie ktoś poprawi.

Niestety niby-duchy (bo najemnicy udawali właśnie duchy) byli raczej mizernie przebrani. Z bliska nie było co ściemniać, tylko zarządzić test na zauważenie.

Krakonman pisze...

Nie, nie mylisz się.

Co do sesji, to moim zdaniem zupełnie niepotrzebne było spotkanie z Amalią. To wyglądało tak, że mamy zrobić to, o co nas prosi i dostać po głowie od Conana, albo nie posłuchać i oberwać od jej ludzi. No i do tego doszła jej całkowita oporność na nasze słowa. Bez sensu.

Robert pisze...

@Krakonman

W sensie pociągnięcia dalej fabuły znaczenie tego spotkania było żadne. Panna miała być twardogłowa i nie przyjmować Waszych argumentów do wiadomości. Ogólnie: odmawiacie jej - kończy się tak jak się skończyło; przyjmujecie jej propozycję - kończy się jeszcze gorzej. Masz rację. Bez sensu.

Przed następną sesją podniosę sprawę co robić w takich sytuacjach:
1) Opuszczać tego typu zapychacze
2) Wrzucać je na sesji mimo wszystko, żeby dać Wam możliwość zdobycia doświadczenia

Zastanówcie się, proszę.

Anonimowy pisze...

To nie bylo takie glupie. W rozpaczliwej probie dogadania sie, zupelnie niepotrzebnie sie zaplatalem i wygadalem...
Funio