sobota, 24 stycznia 2009

Actual Play: Dungeons & Dragons 3.5, świat Forgotten Realms

Edit Robert: Tomek zapytał mnie, po ostatniej sesji, czy nie wrzucałbym jego raportów z sesji na bloga. Oczywiście z chęcią się zgodziłem. Oto pierwszy z nich:

Sesja 1, akcja przygody dzieje się w Srebrnych Marchiach, zasady dnd 3.5

Gracze:

Nyel Maraerl – Elf, druid, poziom 2
Jimmy Woodface – Niziołek, bard, poziom 2
Sven Zigrin – Człowiek, łowca, poziom 2
Felix Castor - Merley - Półelf, czarodziej, poziom 2

Dzień 1 – Drużyna wyrusza z cytadeli Adbar podjąwszy się misji odszukania tajemniczego czarodzieja Turluna, mieszkającego gdzieś w Chłodnym Lesie. Krasnoludzki król Harbromm ma nadzieję wykorzystać jego umiejętności w celu szpiegowania poczynań orkowego wodza Oboulda Wiele Strzał, zadania z którym nie radzą sobie jego najpotężniejsi kapłani.
Dzień 4 – Gracze docierają bez przeszkód do Chłodnego Lasu, podróżując starym krasnoludzkim traktem na wschód. Szczęście im sprzyja i oprócz zimowej pogody nic nie uprzykrza drogi. Po krótkiej naradzie postanawiają zboczyć z traktu i udać się na północny zachód w głąb lasu.
Dzień 5 – Idący na przedzie kompani Nyel słyszy niepokojące, skrzekliwe głosy. Jimmy udaje się na zwiad i zauważa gobliny, kłócące się o coś naokoło dziwnego kamiennego postumentu zwieńczonego niebiesko – szarą, kryształową kulą. Udaje mu się uniknąć zauważenia i wrócić do swoich, lecz gobliny są zaniepokojone. Gracze postanawiają zaatakować i w śmiałym uderzeniu zabijają jednego z goblinów, po czym reszta rzuca się do ucieczki. Do badania magicznej kuli przystępuje Felix, który po przyglądnięciu się jej dokładnie postanawia zabrać ją z cokołu. W momencie gdy dotyka tajemniczego przedmiotu doświadcza wizji. Obserwuje polowanie na dzika, podczas którego śmierć ponosi myśliwy. Następną osobą, która dotyka kuli i obserwuje polowanie jest Nyel. Jest on uważniejszy i dostrzega, że do śmierci myśliwego mogła się przyczynić tajemnicza, kryjąca się w gąszczu postać. Ponieważ zabranie kuli okazuje się niemożliwe, gracze postanawiają ruszyć w dalszą drogę.
Noc 6 – podczas snu drużynę znienacka atakuje gromada trzech wargulców. Wpadają one w środek obozowiska paraliżując Svena i Nyela swoich przerażającym skrzekiem. Reszta kompanii stara się pomóc, jednak ostatecznie po pokonaniu napastników druid zostaje przeklęty klątwą wargulca. Świadom marnego losu, który go czeka po 24 godzinach (o którym nie omieszkał powiedzieć mu drużynowy czarodziej) decyduje się ruszyć z powrotem do cytadeli Adbar aby prosić o pomoc tamtejszych kapłanów. Korzystając z magii przyspiesza tempo swojej podróży przez puszczę.
Dzień 7 – Utrzymujący mordercze tempo Nyel dociera do cytadeli Adbar. Tam wydaje cały majątek drużyny na leczenie u lokalnych kapłanów. Czar jednak może zostać rzucony dopiero następnego dnia.
Dzień 8 – Drużyna dociera do skraju lasu – czyli do punktu, w którym znalazła się dnia 4. Druid tymczasem, straciwszy przez noc wszystkie włosy, doczekuje do interwencji kapłana. Uleczony wyrusza, aby dołączyć do reszty.
Dzień 9 – Nyel dociera do kompanii, która rozbiła obozowisko na skraju lasu. Zniechęceni do podróży na północ, gracze postanawiają tym razem udać się na zachód.
Noc 10 – W chwili kiedy drużyna zamierza położyć się spać, do obozowiska dociera tajemniczy, dziko wyglądający człowiek. Zapytany o miejsce pobytu poszukiwanego maga odpowiada, że sam go nie zna, jednak może zaprowadzić bohaterów do „mądrego pustelnika”. Mimo że podczas rozmowy niektórzy gracze nabrali podejrzeń co do jego dobrych intencji, drużyna postanawia udać się na nocną wyprawę. Kompania rusza na północ i po czterech godzinach marszu dociera do wyjątkowo gęstego matecznika. Tutaj ich przewodnik nagle wpada do jamy i szybko znika drużynie z oczu. Wkrótce okazuje się, że gracze znaleźli się w pułapce. Zdezorientowanych natychmiast atakują dwa wilkołaki, mężczyzna i kobieta. Jimmy zachowuje przytomność umysłu i szybko rzuca zaklęcie na jednego z nich – mężczyzna pada uśpiony w śnieg. Sven i Felix odważnie atakują drugiego wilkołaka jednak ciosy nie czynią potworowi żadnej krzywdy, a magiczny pocisk nie jest w stanie zabić bestii. Reszta drużyny widząc taki obrót sprawy postanawia uciekać. Aby uwolnić się od atakującego wilkołaka Felix recytuje zwój „wywołania strachu”. Bestia ucieka i gracze mają chwilę wytchnienia, kiedy wszyscy schodzą do jamy. Tutaj odnajdują gniazdo wilkołaków i rabują ich skarb (w tym odrzucone ze wstrętem przez likantropy srebrne kielichy). Wykorzystując to szczęśliwe znalezisko, gracze sporządzają z naczyń improwizowaną broń i postanawiają wdać się w bój z pozostałą bestią. Urządzają w lesie zasadzkę, jednak walka nie idzie zbyt dobrze. Widmo klęski zagląda drużynie w oczy, kiedy po raz kolejny sytuację ratuje Felix i jego zwoje. Zaklęcie „zauroczenia osoby” skutkuje i graczom udaje się przekonać kobietę – wilkołaka, aby pozwoliła im odejść.
Dzień 11 – Po nocnej ucieczce drużyna jest skrajnie zmęczona i rozbija obóz. W dalszą drogę wybiera się dopiero popołudniu. Wkrótce kompania napotyka dwóch uthgardtskich barbarzyńców wracających z polowania. Bard szybko wkrada się w ich łaski swoich niziołczym urokiem i mężczyźni zapraszają bohaterów do swojego obozowiska. Obiecują nawet zaprowadzić ich do wielkiego obozu barbarzyńców, gdzie mieszka wódz plemienia Czerwonego Tygrysa – Thradulf.

środa, 21 stycznia 2009

Kiedy trawa była bardziej zielona, czyli wspominki z czasów dzieciństwa

Wczoraj wieczorem, kładąc się spać, z jakiegoś powodu zacząłem wspominać sobie czasy, kiedy byłem pacholęciem. Doszedłem w związku z tym wszystkim do dwóch wniosków:

1. Mam lepszą pamięć niż o to siebie podejrzewałem - wystarczy tylko lekko się wysilić
2. Zadziwiające jak pojedyncze wydarzenia z wczesnej młodości kształtują to, kim człowiek się staje

Przykład? Hobby. Patrząc na tytuł tego bloga chyba łatwo odgadnąć co nim jest.
Więc jak to się wszystko zaczęło? Jako, że trudno mi ustawić wszystko co zapadło mi w pamięć chronologicznie, będzie w takim razie podział na kategorie.

Książki

Gdzieś około 3-4 klasy szkoły podstawowej pochłaniałem je już niczym smok dziewice. To właśnie na książkach zepsułem sobie wzrok. Te, które zapamiętałem to:

Karol Bunsch - "Dzikowy Skarb" i cała seria, którą książka ta rozpoczynała. To był dopiero wypas. Lasy, polowania, książęta, królowie, wojny i najazdy. A wszystko 1000 lat temu. Czytałem po nocach (czasami nawet do 24!!!, kiedy to byłem bezlitośnie zmuszany do gaszenia światła) z wypiekami na twarzy. Pamiętam jednak, że po uporaniu się z pierwszą z nich miałem poważne wątpliwości, czy rozpoczynać następną. Obaj główni bohaterowie zmarli - a ja tak ich lubiłem. Co ciekawe nie miałem styczności z twórczością Karola Bunscha od tego czasu. Aż mi tu nagle wyskoczył z pamięci, jak diabeł z pudełka.

Robert E. Howard - seria o Conanie. Buszując po bibliotece wypożyczyłem z rozpędu małą niebieską książeczkę z paskudną okładką. Nosiła tytuł "Conan: Droga do Tronu". No kurde - znów wielkie odkrycie. Zmyślony świat, który nie był bajką z króliczkami i misiami, a do tego posiadał pseudohistoryczne tło. Tak nawiasem mówiąc, to "Droga do Tronu" zawiera dwa najlepsze, według mnie, opowiadania o Conanie - "Za Czarną Rzeką" i "Czerwone Ćwieki". Więc spośród wszystkich książek z imieniem Conan na okładce za pierwszym razem wybrałem najlepiej - żebym to ja miał takie szczęście gdzie indziej.

J. R. R. Tolkien - "Władca Pierścieni". Kolejna książka na którą natknąłem się przypadkiem. Stała na półce w bibliotece i spodobała mi się, z tego co pamiętam jej okładka. Nie było pierwszego tomu, więc wypożyczyłem "Dwie Wieże". Normalnie - ekstaza. Tak mi się to wtedy podobało. Hobbici, Gollum, orki, Sauron i Jedyny Pierścień. Nie wiedziałem tylko kim był ten Gandalf, kiedy tak nagle się pojawił.

Oczywiście było jeszcze wiele innych książek, które bardzo mi się wtedy podobały. "Świat Czarownic" - myślałem, że Andre Norton to jakiś facet. Przecież książek, które pisała baba bym nie przeczytał.
Sienkiewicz z Trylogią, Karol May i jego Winnetou itd. itp.

Telewizja

Telewizja, bo do kina, jeżeli już chodziłem, to na ówczesne hity w stylu "Wojownicze Żółwie Ninja" czy "Piękna i Bestia".

"Twin Peaks", czy raczej "Miasteczko Twin Peaks", bo pod takim tytułem nadawała ten serial TVP. Pierońsko się bałem. Oglądałem co tydzień, zasłaniając oczy rękami lub chowając głowę w fotel, w momentach w których nie mogłem znieść napięcia, mimo to, że nie rozumiałem pewnie nawet połowy z tego, co działo się na ekranie.

"Terminator" - byłem wtedy ostro chory. Miałem gorączkę 40 stopni i nie mogłem spać. Więc oglądałem na czarno-białym telewizorze w moim pokoju film, który leciał jakoś koło północy. Pomimo choroby, podobał mi się niesamowicie.

"Mad Max" - film, który oglądałem z babcią, po tym jak wymusiłem na niej przełączenie na kanał, na którym leciał. Postapokaliptyczny świat - znów coś z czym zetknąłem się po raz pierwszy. Polubiłem wtedy Mela Gibsona. Wiem, teraz byłby to obciach.

"Robin z Sherwood" - to był dopiero serial. Robin Hood, magiczne miecze i walka ze złym szeryfem. Aż się łezka w oku kręci.

Japońskie bajki z włoskim dubbingiem na Polonii 1 - "Generał Daimos", "Yattaman", "W Królestwie Kalendarza", "Gigi La Trottola", "Kapitan Jastrząb", "Pojedynek Aniołów".
Do tego "Księga Dżungli", z której to czołówki muzykę potrafię zanucić do dziś i puszczany chyba w TVP2 "Ulisses 31". Nie mogłem o nich nie wspomnieć.

Gry

Planszówka "Wojna o Pierścień" - będąc po lekturze "Władcy Pierścieni", jak tylko zobaczyłem tą grę w sklepie, wiedziałem, że muszę ją mieć. Żeby ją zdobyć użyłem wszystkich machiawelicznych sztuczek, jakie ma w arsenale dziecko i w końcu dopiąłem swego. Zawiera wypasioną mapę Śródziemia podzieloną na hex-y, można grać Sauronem lub Przymierzem i posiada dwa tryby rozgrywki - przygodowy i wojenny. Z tym, że na ten drugi nigdy nie mogłem znaleźć chętnych - kiedy rozłożyło się wszystkie żetony przedstawiające armie, odechciewało się moim potencjalnym przeciwnikom grać. Grę, jako pamiątkę posiadam do dziś - właśnie leży przede mną w poklejonym, pogiętym pudełku.

Gra komputerowa "Fallout" - w zasadzie nie powinienem jej tu wpisywać, bo została wydana w 1997 roku, czyli jeśli dobrze liczę pod koniec mojej podstawówki, ale czuję taki przymus. Może w związku z tym w jaki sposób wykastrowała serię Bethesda Softworks "Falloutem 3". Pierwsze dwa Fallouty to były gry... już takich nie robią.

Teraz chyba powinienem napisać coś dojrzałego tytułem puenty. Nic mi niestety nie przychodzi do głowy, więc sorry - nie tym razem.

Koniec.