niedziela, 9 sierpnia 2009

Actual Play: Rogue Trader - Forsaken Bounty #2 / Dark Frontier #1

Jako, że bohaterowie zostali odcięci na Szczodrości Imperatora, a Dominikowi i Malakai'owi dojście do zdrowia zajęłoby klika miesięcy, Tomek i Ryhu grali tymczasowymi postaciami, zrobionymi na zasadach z Dark Heresy. Potem przejęli pozostałe postacie pre-generowane do dema Rogue Tradera.


Odkrywcy:


Sarvus Trask - Funio - Rogue Trader
Nicodemus - Ryhu - Gwardzista
Restheus - Tomek - Tech-Kapłan
Lorayne Thornhallow - Ryhu - Arch-Militant (nie wiem co to dokładnie znaczy, ale pełni rolę ochroniarki Sarvusa)
Nathin Tsanthos - Tomek - Seneszal (czyli doradca, zarządca Sarvusa)


Erart wyjaśnia, jaki jest plan pozbycia się opętanego Ordena ze statku. Ktoś musi zejść kilkanaście pokładów w dół i aktywować Główny Kogitator, a następnie uaktywnić Pole Gellara. To powinno zneutralizować pole, które chroni nawigatora przed fizyczną krzywdą i będzie go można dzięki temu zabić. Proste, prawda? Zgadnijcie Żuczki na kogo wypadło ;-)
W swojej wspaniałomyślności przywódca obdartusów przydziela Sarvusowi dwóch ze swoich ludzi - Tech-Kapłana, który pełnił rolę pomocnika przy utrzymywaniu Głównego Kogitatora w dobrym stanie, czyli Restheusa oraz jednego z najlepszych żołnierzy, jaki pozostał przy życiu, Nicodemusa. Więcej pomagierów dać nie jest w stanie, bądź po prostu nie chce.

Prowadzeni bezbłędną znajomością statku przez Tech-Kapłana, po kilku godzinach przedzierania się przez gruzowiska i czołgania w tunelach wentylacyjnych, Odkrywcy docierają do olbrzymiej komnaty Głównego Kogitatora. Po około godzinie odprawiania rytuałów i modłów do Omnisjasza, udaje się obudzić ducha maszyny i uruchomić interfejs, składający się z górnej połowy ciała serwitora wbudowanego w maszynę. Restheusowi udaje się podszyć pod zmarłego kapitana okrętu. Więcej problemów sprawia natomiast pytanie ducha o rozbieżności czasowe w Głównym Kogitatorze. Po kilku nieudanych próbach (kogitator został stworzony do nieprzerwanej pracy i nie jest w stanie zrozumieć faktu, że został wyłączony) Restheusowi udaje się mu w końcu wcisnąć historyjkę o bycie z Osnowy, który przebywa na statku i wywołuje zaburzenia czasu. Tą samą wymówką posługuje się zresztą, by włączyć Pole Gellara. Pozostaje więc już "tylko" unieszkodliwienie nawigatora.

Odkrywcy udają się w tym celu na mostek. Orden czeka tam na nich w towarzystwie tuzina ożywionych energią Osnowy trupów. Wywiązuje się oczywiście walka. Z początku Sarvus z Nicodemusem starają się utrzymać napastników z dala od Restheusa, który majstruje w tym przy zamku, żeby w razie czego mieli drogę ucieczki. Po chwili Restheus również włącza się do do walki. Najcięższą przeprawę ma siejący krótkimi seriami ze znanej i popularnej "latary" Nicodemus, bowiem to właśnie jego obiera sobie za cel nawigator. Potężne ciosy wzmocnionych energiami Osnowy pięści łamią żebra gwardzisty, a ten osuwa się nieprzytomny na pokład. Jednak krótko potem, walczący swoim mieczem energetycznym i poczciwym sześciostrzałowym rewolwerem, Sarvus posyła nieszczęsnego nawigatora na łono Imperatora (albo raczej zrobiłby to, gdyby ten miał jeszcze duszę). W każdym razie chwilę po tym, kiedy miecz odcina Ordenowi nogę, na ziemię padają inni ożywieńcy, a ich ciała w końcu zaznają spokoju ostatecznej śmierci.

Sarvus Trask może w nareszcie powrócić na swój statek. Organizuje operację przeniesienia ocalałych ze Szczodrości Imperatora na Niezależne Przedsięwzięcie i przetransportowania samego uszkodzonego statku poza pole szczątków. Jego ranni towarzysze zostają oczywiście oddani pod opiekę osobistego chirurgeona kupca. Restheus i Nicodemus otrzymują stanowiska średniego szczebla w załodze Przedsięwzięcia, z szansą na dalsza karierę. A sam Sarvus może w końcu oszacować niemałe zyski, jakie przyniesie mu operacja.

Ostatnim nierozwiązanym problemem pozostaje metaliczny robak, który zawładnął Ordenem Hyortem. Sarvus przekazuje piecze nad nim jednemu ze swoich najbardziej zaufanych ludzi - seneszalowi Nathinowi Tsanthosowi. Ten bada przedmiot, jednak nie jest w stanie skojarzyć artefaktu z żadną ze znanych mu obcych ras. Postanawia zabezpieczyć przedmiot, chowając go w swoim osobistym sejfie a przy najbliższej okazji przekazać go Inkwizycji.

Po załatwieniu najważniejszych spraw, Sarvus postanawia wyruszyć w bardziej cywilizowane okolice. Jednak ani jemu, ani jego załodze nie jest dane dotrzeć do celu. Zaraz po wejściu w Osnowę, recytujący Lament za Utracone Dusze podróżnicy zdają sobie sprawę, że coś poszło straszliwie nie tak. Oświetlenie na mostku przygasa, a statek zdaje się być spychany przez niewiadome siły z kursu. Na domiar złego z całego okrętu zaczynają dochodzić raporty o niezliczonych problemach. Najpoważniejszymi, wymagającymi osobistego zaangażowania dowódcy, są przeciążenie silnika, naruszenie kadłuba oraz katastrofalna awaria systemu podtrzymywania życia. Do rozwiązania kwestii silnika zostaje oddelegowany Nathin. Wyłom w poszyciu okrętu jest niestety rozległy i jedynym sposobem na uratowanie ponad 100 000 dusz jest odcięcie sekcji w pobliżu wyrwy, a tym samym poświęcenie kilku tysięcy istnień. Sarvus ma kłopoty z podjęciem decyzji, ale w końcu wydaje rozkaz. Jednak oficer odpowiedzialny za jego wykonanie ani myśli tego robić. Wściekły kupiec nadpisuje komendę bezpośrednio w Głównym Kogitatorze statku. Kilka tysięcy dusz pozostanie na zawsze uwięzionych w Immaterum.
Naprawa systemu podtrzymywania życia odbywa się w mniej dramatycznych okolicznościach - tu wystarczają głośno wykrzykiwane rozkazy i groźby. W międzyczasie inżynierom, pod czujnym okiem Nathina, udaje się ustabilizować pole energetyczne silnika.

Otwartym pozostaje w dalszym ciągu pytanie, co jest przyczyną tych nieprzyjemnych wydarzeń. Jeden z raportów mówi o dziwnie zachowującym się serwitorze, w którego ustach wije się dziwny, metaliczny przedmiot. Podejrzenie pada oczywiście na zabranego ze Szczodrości Imperatora robaka. Wkrótce Nathin potwierdza, że artefakt zniknął z jego sejfu. Sarvus wydaje rozkaz zniszczenia feralnego serwitora, jednak jak się okazuje chroni go pole energetyczne odbijające wszelkie próby ataku. Kolejnym pomysłem jest wyrzucenie go za burtę. Strategia wydaje się być słuszna, dopóki nie okazuje się, że robak, najwyraźniej posiadający zdolność teleportacji, opanował innego serwitora. Wydaje się, że nie można nic zrobić, tylko czekać aż siła spychająca okręt w nieznanym kierunku pozwoli mu na wyjście z Osnowy. Kolejne dni upływają na próbach utrzymania dyscypliny na statku. Oficera, który odmówił zabicia kilku tysięcy ludzi, Sarvus każe wychłostać, a następnie awansować.

W końcu Niezależne Przedsięwzięcie zostaje wyrzucone z Osnowy. Z początku wydaje się, że statek znajduje się pośrodku kosmicznej pustki, jednak kiedy zaczynają napływać dane z czujników okazuje się, że nie do końca tak jest. Okręt krąży po orbicie wokół ciemnej kuli wielkości średniej planety, która zdaje się oddziaływać potężną siłą grawitacyjną na obiekty w okolicy. A jest ich trochę: zabłąkane asteroidy, okręty kosmiczne - zarówno te stworzone przez ludzi, jak i o nieznanej konfiguracji, nawet niewielki księżyc - wszystko to krąży wokół tajemniczego ciała w centrum systemu. Zła wiadomość jest taka, że nie działa żaden z napędów Niezależnego Przedsięwzięcia (ani plazmowy, ani służący do podróżowania w Osnowie). Nie są uszkodzone, wydaje się, że coś blokuje ich działanie. Efekt ten zdaje się nie oddziaływać na mniejsze jednostki, takie jak gun-cutter. Na mostek dochodzi również informacja, że metaliczny robak ze Szczodrości Imperatora gdzieś zniknął.

Wkrótce Niezależne Przedsięwzięcie zostaje wywołane na ogólnodostępnym kanale. Sygnał pochodzi z księżyca - człowiek przedstawiający się jako Martek zaprasza kupca do odwiedzin. Wkrótce Sarvus, Lorayne i Nathin wyruszają z takim zamiarem gun-cutterem. Po drodze kontaktuje się z nimi druga frakcja obecna w systemie. Przedstawiają się jako Bractwo i również zapraszają Odkrywców do wizyty w swojej siedzibie mieszczącej się na space hulku w pasie szczątków krążących wokół centralnego ciała układu.

Martek okazuje się być przywódcą kilku tysięcy rozbitków, tłoczących się w zbudowanej z kosmicznego złomu bazy na powierzchni pozbawionego atmosfery księżyca. Grupa składa się prawie w połowie z mutantów i wygląda raczej na przypadkową zbieraninę niż uporządkowaną społeczność. Sam Martek rozmawia z kupcem głównie o blokadzie dużych statków układzie - twierdzi on, że po kilkudziesięciu latach obserwowania obiektu w centrum systemu, który nazywa Fortecą zna sposób na wyrwanie się z pułapki, w której zarówno wszyscy się znaleźli. Na powierzchni Fortecy znajdują się przypominające plastry miodu "wyspy". Na każdej z nich wznosi się kryształowa wieża. Pomiędzy konstrukcjami przeskakują łuki energii. Jedna z budowli różni się od innych wielkością. Martek uważa, że zniszczenie największej z wież zaburzy działanie Fortecy i pozwoli uciec uwięzionym w tym przeklętym zakątku galaktyki. Posiada on nawet środek, który pozwoli na dokonanie tego - głowice potężnej torpedy wirowej [vortex torpedo], wyciągniętą z jednego z wraków. Oczywiście jest jedno "ale". Dostępu do Fortecy bronią niewielkie statki, zwane Kosmicznymi Osami, a Martek nie posiada okrętu, który mógłby się przebić przez blokadę.

Po przetrawieniu informacji, jakie zdobyli od Marteka, Sarvus i spółka udają się do siedziby Bractwa. Jest to kilkaset osób - pozostałość statku przewożącego pielgrzymów. Ludzie ci, przewodzeni przez niejakiego Palara, sprawiają wrażenie fanatyków religijnych. Całą swoją sytuację uważają za test wiary. Z Martekiem nie chcą mieć nic wspólnego ze względu na to, że toleruje on obecność mutantów w swoich szeregach. Wraz z Palarem Odkrywców przyjmuje Lyrana Cobolt, pani kapitan Pokuty Iocanthos [Penance of Iocanthos] - uzbrojonego transportowca, który również został schwytany przez pułapkę grawitacyjną i krąży po orbicie bardzo bliskiej Fortecy. Lyrana zdaje się być dużo bardziej rozsądna od pielgrzymów. Sarvus stara się oczarować kobietę i zyskać jej przychylność.

Na tym zakończyliśmy sesję.

6 komentarzy:

smartfox pisze...

Sesja wygląda na bardzo ciekawą. Ech RT średnio mnie pociąga, ale te sceny ze statkami, planetami, Fortecą. Piękna sprawa.

Paladyn pisze...

Ja mam wprost przeciwnie, Rogue Trader nęci mnie i kusi na całego. Wczoraj rozmawiałem z jednym z moich graczy o rozpoczęciu nowej kampanii w Dark Heresy i po rozmowie stwierdziliśmy, że może lepszy właśnie byłby RT? W zasadzie, to nie mogę się doczekać. Zaczniemy grać tymi postaciami, które dano do przygód i w rozszerzeniu, a potem się obaczy.

Robert pisze...

A ze mną jest z kolei tak, że jakoś nie mogę znaleźć sobie settingu sf osadzonego w kosmosie, który odpowiadałby mi w 100%
Pomijając niektóre przegięcia, nieścisłości i naleciałości bitewniakowe, wszechświat W40K jest moim zdaniem bardzo fajny.
Dark Heresy wywołało we mnie mieszane uczucia. To, co mi się nie podobało, to przede wszystkim konieczność należenia postaci graczy do sztywnie zhierarchizowanej organizacji, jaką jest Inkwizycja (a co gorsza bycie na samym dole tej hierarchii)oraz żałosne wręcz statystyki BG. Gwardzista posiadający Language(Low Gothic)i Drive lub Swim jest tego najbardziej jaskrawym przykładem. Inny przykład: jedyną klasą posiadającą jako takie skille socjalne jest Scum. Tego typu rozwiązania są jak dla mnie dowodem na niedostatecznie skonfrontowanie koncepcji systemu z praktyką. Drużyna złożona z kilku losowanych postaci nadaje się w zasadzie jedynie do walki (a i to szło by im raczej marnie).
Rogue Trader zwiastuje poprawę. Postacie coś umieją na starcie, przed nimi cały wszechświat do zbadania. Można się wyrwać z czarno-białego schematu
Burn the Heretic!
Kill the Mutant!
Purge the Unclean!

i zanurzyć się w morze odcieni szarości, jakie można znaleźć tam, gdzie nie sięga władza Imperium Człowieka.
I ostatnia sprawa - wcale nie najmniej ważna - statki gwiezdne (może nawet floty kupieckie). Mam tylko nadzieję, że mechanika kosmicznych bitw będzie ciekawie zrobiona.

Anonimowy pisze...

Hej świetnie ,że recenzujesz dość ciekawą jeszcze nie wydaną gre. Twoja sesja zachecial mnie samemu do zagrania w demo z moimi graczami, przeczytalem je i czy w oczy nie wpadly wam pewne bledy? Statek 10-100 tysiecy osób, kupiecki ksiąze i jego elitarni adiutanci jako mózg tego statku eksplorujacy osnowe w imie Imperium. W pierwszej przygodzie rodzi sie pytanie? Dlaczego nikt nie moze tego zrobic za mnie? Mam 100k ludzi na pokladzie, wystarczy ze postawie buta na tym statku i wysle czesc tego tabunu. Jak sobie poradziliscie z tym problemem?

Robert pisze...

@Anonimowy

Ze swoim pytaniem trafiłeś w samo sedno. Niestety problemu, który się z nim wiąże rozwiązać w satysfakcjonujący sposób się nam nie udało. Po prostu przymknęliśmy na sprawę oko.
Jak pisałem w komentarzach do pierwszej sesji. Scenariusz średnio sprawdza się jako demo systemu - przynajmniej jeżeli chodzi o moje wyobrażenie o życiu Rodue Tradera.
Więc bardzo mi przykro, ale nie jestem Ci w stanie pomóc.
Pozdrawiam!

Unknown pisze...

E tam przesadzacie. W już dobrze znanym Star Treku - zawsze na eksplorację wysyłali się sami szefowie:P