poniedziałek, 24 października 2011

Shackled City #4 & 5: Life's Bazaar

Funio: Hector Fireeyes - paladyn Heironeousa w typie NRD-owskiego sportowca; Str 16, Dex 16, Con 16, Int 13, Wis 16, Cha 17; LG  
Grześ: Seebo Gimble Gerbo Garrick Murnig Ningel Daergal, zwany 'Borsukiem' - gnomi szlachciura zaklinacz; Str 6, Dex 15, Con 17, Int 15, Wis 13, Cha 17; CG
Raven: Osborn 'Bob' Szubienicznik - cuchnący zwierzęciem niziołek łotrzyk; Str 9, Dex 20, Con 18, Int 14, Wis 12 Cha 10; N
Szymek: Kirun - miejscowy "artysta" bard; Str 10, Dex 12, Con 15, Int 16, Wis 14, Cha 18; N
Tomek: Brat Achamian - dręczony koszmarami nowicjusz w średnim wieku ze świątyni św. Cuthberta; Str 16, Dex 14, Con 14, Int 12, Wis 16, Cha 13; LN

Miejsce akcji: Greyhawk. Urocze miasto Cauldron, zbudowane na wokół jeziora wypełniającego kalderę bezimiennego wulkanu na zachód od Dżungli Amedio.

Po raz kolejny nie udało się nam zebrać w pełnym, siedmioosobowym składzie. Tym razem znów zabrakło Ryha, powrócił natomiast (z opowieściami o taaaakiej rybie) Funio.

Sesja trwała około 6h, z czego 5h zeszło na przetrząsanie lochu, zabawę z pułapkami, sprzedawaniu łupów, kupowaniu ekwipunku oraz negocjacjach wewnątrz-drużynowych dotyczących równego podziału zgromadzonych bogactw. Chwilami czułem się, jakbym słuchał transmisji z obrad komisji sejmowej, ale cieszę się, że chłopcy doszli w końcu do konsensusu.

Poza tym, BG natrafili w Jzadirune na cztery kolejne ogniska oporu w ich niepowstrzymanej podróży do sławy  bogactwa, z czego tylko jedno z nich przedstawiało sobą realne niebezpieczeństwo. Jako, że drużyna rozbijała się po Jzadirune przez ładne parę dni, dark creepery pod przywództwem Yuathyba - dark stalkera zdołały się zorganizować i przygotować zasadzkę. Niestety dla nich, moje rzuty podczas walki były żałośnie niskie i plany wyposażonych w kopyta stworów spaliły na panewce. Dwa z nich poddały się, wobec zdecydowanej przewagi BG. Po krótkim przesłuchaniu (które nie wniosło żadnych nowych informacji do stanu posiadanej przez BG wiedzy), bohaterowie postanowili odprowadzić je pod opiekę kościoła św. Cuthberta.

Reszta przeciwników, w składzie pulverizer automaton, monstrualne pająki i choker nie stanowiła, tak naprawdę poważnego wyzwania. 

I to by było na tyle, jeżeli chodzi o pierwszą z sesji.

Tydzień później zebraliśmy się w dokładnie takim samym składzie.

BG kończą zwiedzanie Jzadirune. Jedynym wartym wspomnienia wydarzeniem jest wpadnięcie (przez własną chciwość) w pułapkę przez Osborna i Achamiana (dostało im się po klątwie -6 Dex). Wobec braku perspektyw w gnomiej enklawie, bohaterowie (po odpoczynku) postanawiają zjechać windą do Malachitowej Fortecy.

Windy pilnują dwa hobgobliny, które szybko zostają obezwładnione i wobec braku woli współpracy zamordowane z zimną krwią przez Kiruna. Przy okazji wybucha dyskusja o granice moralne, w jakich może się poruszać paladyn oraz ogólnie postacie praworządne i dobre.

Po zjechaniu na dno 200-stopowego szybu, BG zostają uraczeni postawionym na straży (raczej słabym) żywiołakiem ziemi. Zaraz potem, z sąsiedniego pomieszczenia wybiega wściekły i najwyraźniej wygłodzony ogr, dzierżący w łapach olbrzymi brzeszczot. Gigant zostaje jednak szybko powalony na ziemię przez wyjątkowo udany dowcip Kiruna (czar hideous laughter) i dobity przez resztę drużyny.

Kontynuując szturm na fortecę, BG wpadają do sporej komnaty z parą stalowych odrzwi, pilnowanych przez grupę czterech hobgoblinów oraz ożywiony łańcuch. Przeciwnicy nie stanowią wielkiego wyzwania, a drużyna wydaje się być bardziej zainteresowana dwoma wielkimi czarnymi opalami, które służą za oczy kilkumetrowemu posągowi krasnoluda, stojącemu w holu. Nie decydują się jednak póki co ich zabierać.

Następnym punktem wycieczki okazuje się być wypełniona czaszkami i skórami różnorakich stworzeń sypialnia Kazmojena. Tam, za pomocą różdżki znajdowania tajnych przejść, Seebo lokalizuje zakamuflowane w ścianie drzwi, prowadzące do skarbca. Następuje ogólny wybuch entuzjazmu z łatwo, jak się wydaje, zdobytego łupu. Udający się na rekonesans Osborn zostaje jednak zaatakowany przez stojący pośród skarbów gong, który okazuje się być mimikiem. Towarzysze ruszają mu na ratunek, jednak ich zapał zostaje szybko ostudzony, kiedy w jednej ze skrzyń rozpoznają mimika, który skopał im tyłki w Jzadirune. Drużyna ucieka, pozostawiając biednego, przyklejonego Osborna na pastwę potworów. Niziołek staje się daniem dnia.

Na tym zakończyliśmy sesję.

Moje uwagi:

1. Nawiązując do dyskusji o granicach moralnych paladynów - szczerze mówiąc nie wiem jak postępować w tej materii. Ma ktoś coś do powiedzenia w tej kwestii? Może jakieś wypracowane podczas własnych sesji wytyczne, które ogólnie się sprawdzają? Pytanie jest następujące - włazi paladyn do lochu i jak ma się zachowywać, w stosunku do rozumnych potworków o złym charakterze?

2. Drużyna nadal nie ma nazwy

3. Mimiki 2:0 BG. Wstyd. Ruszcie głową.

4. Body count = 2

5. Exp za drugą sesję: 850 na łebka


1 komentarz:

Unknown pisze...

Ja należę do MG, którzy strasznie czepiają się charakterów, szczególnie u paladynów, mnichów i kapłanów. W przypadku zabijania jeńców uważam, że paladyn może to zrobić jesli sytuacja tego wymaga i pozwala mu na to prawo - jeśli złapał morderce i trzyma go bezbronnego to IMHO może postawić się w roli sędziego i egzekutora.Podobnie w sytuacji gdy np hobgobliny trzeba by osądzić ale nie ma jak bo trzeba szybko przeć do przodu, wtedy pozwalam na "cios łaski" bez pastwienia się, niczym samurajska egzekucja w Ostatnim Samuraju.