sobota, 17 grudnia 2011

Shackled City #10 & 11: Flood season

Funio: Hector Fireeyes - paladyn Heironeousa w typie NRD-owskiego sportowca; Str 16, Dex 16, Con 16, Int 13, Wis 16, Cha 18; LG  
Grześ: Seebo Gimble Gerbo Garrick Murnig Ningel Daergal, zwany 'Borsukiem' - gnomi szlachciura zaklinacz; Str 6, Dex 15, Con 17, Int 15, Wis 13, Cha 18; CG
Raven: Ulthor Helmhold - krasnolud łotrzyk, hrabia von dupenszpic; Str 11, Dex 18, Con 16, Int 13, Wis 12 Cha 8; N
Szymek: Kirun - miejscowy "artysta" bard; Str 10, Dex 12, Con 16, Int 16, Wis 14, Cha 18; N
Tomek: Brat Achamian - dręczony koszmarami nowicjusz w średnim wieku ze świątyni św. Cuthberta; Str 16, Dex 14, Con 14, Int 12, Wis 17, Cha 13; LN

Tym razem na sesji zabrakło Grzegorza.

BG rozpoczynają metodyczne przetrząsanie leża kultystów. Natykają się na jakieś pułapki, jednak długo nie spotykają nikogo żywego (czy choćby nieumarłego). W końcu natykają się na grupę zbirów, czających się w jednej z sal. Walka jest krótka, a bandyci padają niczym muchy. Ostatnia dwójka najwyraźniej nie chce się na razie udawać na łono Hextoro-Vecno-Erythnula i poddają się w nadziei na łaskę ze strony poszukiwaczy przygód. Ci, za namową Hectora, postanawiają jej udzielić i puszczają jeńców wolno (ale bez broni).

Dalsza eksploracja doprowadza drużynę do sporego pomieszczenia, które jako swoją kwaterę zaadaptowała poszukiwana przez nich Triel Eldurast.  Czai się tam na nich w towarzystwie kilku przydupasów. Na dzień dobry, Ulthor zostaje poczęstowany pułapką, która zakleszcza krasnoluda w drzwiach, pozostawiając go na pastwę przeciwników i praktycznie odgradza resztę BG od wrogów.  Drużynie  udaje się, wielkim nakładem sił i środków uwolnić towarzysza, by w końcu wedrzeć się do środka. Potyczka z kapłanką Hextora odbywa się pośród oparów magicznej mgły, przywołanej przez Achamiana. Nie jest ona łatwym przeciwnikiem, jednak dzięki dobrej taktyce i odrobinie szczęścia Hectorowi do spółki z Achamianem udaje się powalić opancerzoną kobietę.

Tyle udało się ugrać na pierwszej z sesji (z powodu czasowych). Niemal dwa tygodnie później odbyła się kolejna. Tym razem spośród stałego składu nieobecny był Tomek.

BG transportują nieprzytomną Triel na powierzchnię, by mogła zostać osądzona za swoje liczne przewiny, po czym powracają do podziemnych ruin.

Awanturnicy kontynuują zwiedzanie kompleksu.  Kierują swoje kroki do północnej jego części, gdzie wykute w kamieniu komnaty ustępują miejsca wyrzeźbionym przez magmę korytarzom i jaskiniom. Natykają się w nich na grupę krążących bez celu zombich. Po wyniuchaniu świeżych mózgów, ożywione trupy ruszają do ataku, prawdopodobnie widząc w przechodzących BG szwedzki stół. Szczególnym powodzeniem cieszy się paladynina w puszce. Jednak, odkładając żarty na bok, zombie nie stanowią żadnego zagrożenia i Hector z niewielką pomocą Kiruna kładzie kres ich mizernej egzystencji.

Głupie zombie okazują być się preludium do walki z obłąkanym gnollem-huecuvą. Z początku stwór radzi sobie całkiem nieźle przeciwko walczącym z nim wręcz Hectorem i ostrzeliwującym go czarami Seebem. Jednak szalę zwycięstwa na korzyść BG w końcu przechyla Kirun swoim śmiałym atakiem polegającym na przywaleniu plugastwu prosto w pysk zaklęciem leczącym. Bestia pada po kolejnej magicznej salwie gnoma, a awanturnicy zajmują się żmudnym oddzielaniem magicznych przedmiotów, które nosiła od jej przegniłych członków, do których przywarły.

Natrafiając na ślepy korytarz, BG zawracają na zachód by zbadać pozostałą cześć jaskiń. Tam natrafiają na szkielet tyranozaura (taki poruszający się i kłapiący szczękami). Chłopcy są twardzi, ale uznają, że nad walką z nieumarłym tyranozaurem dwa razy by pomyślał nawet Chuck Norris (nie trafia do nich mój argument, że przecież ich nie zje) i dają nogę.

Na tym zakończyliśmy kolejną (znów trochę krótką) sesję.


Brak komentarzy: